niedziela, 10 lipca 2016

Prognoza...






Pani A. bywa u mnie od czasu do czasu. Jakieś dwa lata temu w prognozie dla jej męża, pana Z o którą prosiła, pojawiło się bardzo poważne ostrzeżenie, żeby nie powiedzieć oznajmienie co do stanu jego zdrowia. Postanowiłyśmy spróbować temu zapobiec. Namówiła męża na wizyty u lekarza i badania gdyż jakieś drobne dolegliwości co jakiś czas odczuwał. Wyniki ujawniły guzek w jamie brzusznej, szybka interwencja chirurgiczna w samą porę, zlikwidowała stan przedrakowy. Pan Z powoli wracał do siebie. Jego żona informowała mnie o wszystkim, cieszyło nas że udało się zlikwidować chorobę w początkowym stadium ale czułam że to nie koniec, gdyż karty przy tym pierwszym rozkładzie na zdrowie były bardzo niepokojące. Starałam się przygotować na to panią A, ona modliła się za męża i wspierała go. Niestety po kilku miesiącach wróg uderzył z zupełnie innej strony, pan Z. dostał potężnego udaru, kilkukrotne operacje mózgu nie przyniosły poprawy, od pół roku jest w śpiączce a rokowania raczej niekorzystne. I teraz jest wielki dylemat czy lepiej wiedzieć czy nie wiedzieć, z jednej strony czasami można czemuś zapobiec ale innym razem sprawa jest przesądzona i nie da się jej zmienić. Można było wykonać więcej badań, gdyż energetycznie głowa była słaba ale podstaw medycznych nie znaleziono. Zwłaszcza że był on dotąd  okazem zdrowia. Oczywiście póki człowiek żyje i chce żyć jest nadzieja że wygrzebie się z najcięższej choroby. Pan Z. ma oddaną rodzinę która o niego walczy. Oby się udało bo jest jeszcze w sile wieku. Gdy się udaje klientom ominąć życiowe meandry dzięki moim prognozom cieszę się razem z nimi, ale gdy spełnia się czarny scenariusz ciężko mieć satysfakcję z takiej sprawdzalności. Niestety my ezoterycy odczytujemy ludzkie losy, ale nie zawsze dostajemy odgórne przyzwolenie na pomoc albo nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Trzeba jednak pamiętać że każdy sam z osobna ma duży wpływ na swoje życie i zdrowie, warto o nie dbać i prosić Siłę Wyższą, a wtedy nawet w beznadziejnych przypadkach zdarzają się Cuda.






13 komentarzy:

  1. Ja osobiście chyba wole nie wiedzieć, pewno ze strachu, staram się o siebie dbać i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze ale ten strach nie pozwolił by mi chyba na to by dowiadywać się wcześniej co mnie czeka, taki tchórz troszkę ze mnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zrozumiałe że ludzie najbardziej boją się o zdrowie swoje i swoich bliskich. Czasem podglądnięcie przyszłości pomaga ale jak wyżej, nie zawsze.

      Usuń
  2. kiedyś, dawno temu słyszałem wywód niejakiego Józefa Tischnera /klechy, ale on z tych porządnych klechów/ na temat Edypa... wyszła z tego ciekawa kombinacja, że gdyby Edyp się nie dowiedział tego, czego się dowiedział, to by się to nie stało... trochę to koresponduje z moją "teoryjką", że wiedza o przyszłości już ją zniekształca w chwili otrzymania informacji...
    natomiast to wszystko nie zmienia faktu istnienia "dylematu onkologa"... powiedzieć pacjentowi prawdę, czy ściemniać?... prawda może go zabić, może go też uleczyć, bo się spręży wewnętrznie i da radę... zwłaszcza, że ta prawda nigdy nie jest stuprocentowa... w końcu zdarzają się spontaniczne samowyleczenia...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z teoryjką będę polemizowała ;) raczej nie zniekształca, tylko pokazuje jedną z wersji przyszłości, którą na dany czas wypracowaliśmy. A moim zdaniem jest tych wersji co najmniej kilka... Nikt nie może na sto procent niczego prorokować. bo wszyscy jesteśmy omylni.

      Usuń
    2. w tym przypadku już samo określenie "teoryjka" nie jest zbyt ścisłe, stąd zresztą cudzysłów, by podkreślić dystans do niego... zresztą nie jest zbyt poprawnie sformułowana, co powoduje, że w ogóle nie warto tracić czasu na polemikę z nią... ale gdy zastąpimy słowo "wiedza" słowami "informacja na temat z jednego z możliwych wariantów przyszłości", zaś słowo "zniekształca" słowami "może znacząco zmienić prawdopodobieństwo wystąpienia tego wariantu" zaczyna to już sensowniej brzmieć... jakby nie było, po otrzymaniu takiej informacji ludzie dość często zaczynają działać tak, aby ten wariant bardziej uprawdopodobnić /jeśli jest dla nich korzystny/ lub go uniknąć /jeśli jest niekorzystny/... w tym przypadku teoryjka może stać się nawet zwykłym truizmem, choć nie rozstrzyga do końca, jaki efekt mogą mieć te działania... Tischner snując swoje rozważania o Edypie sugerował, że w tym przypadku miały one wpływ, co prawda paradoksalnie okazało się, że próba uniknięcia pewnych zdarzeń wywołała efekt przeciwny...
      natomiast ciekawe jest coś innego, mianowicie sposób podania samej informacji... np. zdanie "wygrasz na loterii" zawiera ukryte założenie, że klient w ogóle zagra... kiedyś słyszałem niezły kawał na ten temat... pewien Żyd podczas modlitwy miał objawienie Jahwe, który mu obiecał taka wygraną... jednak mijały dni, tygodnie, miesiące, lata i wygranej nie było... nasz bohater poszedł do synagogi i zaczął się głośno żalić modlitewnie... w końcu usłyszał głos z nieba:
      - Josel, ty nie marudź, ty daj mi wreszcie szansę, ty idź do kolektury i kup wreszcie los!...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
    3. Kawał znam, bardzo jest wymowny, bo zwykle właśnie jednak trzeba coś robić żeby spełniła się dobra wróżba lub żeby uniknąć negatywu. Edyp widocznie należał do tej grupy która maiła fatalny los "zapisany odgórnie" jak niektórzy wierzą, żadnym sposobem nie mógł na niego wpłynąć. To tak jak w przypadku pana Z. chociaż ten moim zdaniem, sporo sobie zaszkodził niełatwym charakterkiem i podejściem do życia.

      Usuń
  3. Dlatego dałam sobie spokój z pytaniem o przyszłość ;)
    I tak u mnie mało co się sprawdzało, więc szkoda czasu i fatygi. Co ma być, to będzie, a ja mogę jedynie starać się tak ukierunkować myśli i czyny, żeby było jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię tego sformułowania że 'co ma być to będzie', bo to jakby od razu oddaje ludzki los w inne, niewiadome ręce. Natomiast to ukierunkowanie jak najbardziej. Właściwe myśli i działania to podstawa sukcesu w każdej dziedzinie. Ludziom często łatwiej zwalić że coś nie wychodzi na Boga, niż na siebie samych ;)

      Usuń
    2. niekoniecznie... rzeczywiście "co ma być, to będzie" można interpretować jako fatalizm, ale równie dobrze może to świadczyć o luzie, nie przejmowaniu się zbytnio przyszłością, wręcz odwadze w obliczu nowych ewentualnych wydarzeń... bo jakby nie było, choć nie wierzę w żadne "przeznaczenie", zdeterminowaną przyszłość, to nie zmienia to faktu, iż nie jesteśmy władni jej tworzyć w stu procentach...

      Usuń
    3. p.s. natomiast faktem jest, że ludzie zadowoleni ze swojego życia mają tendencję do upierania się, że zawdzięczają to sobie, zaś ci niezadowoleni szukają winnych wszędzie, tylko nie w sobie... psychologicznie jest to nawet dość zrozumiałe, ale z prawdą się mija... prawda jak zwykle jest "gdzieś pośrodku" i nigdy do końca nie wiadomo, gdzie ten "pośrodek" dokładnie jest...

      Usuń
    4. W stu procentach to nawet spirytus nie występuje ;) na pewno jeśli się działa to więcej się osiągnie niż siedząc i biadoląc na kanapie. Chociaż taoistyczna zasada wu wei, czasem się sprawdza. Stwierdzam że nawet nic nie robienie jest robieniem czegoś. Jeśli chodzi o wróżby, prognozy i w ogóle życie warto mieć sporą dozę pokory, bez tego droga prowadzi na manowce.

      Usuń
    5. no nieee... wu wei to nie jest żadne tam siedzenie i biadolenie... wu wei to tylko ograniczenie nadmiaru zbędnego działania, którym nieraz można sobie narobić kichy, także tej kompletnie nie do przewidzenia...

      Usuń
    6. No nie, czyli tak, biadolenie było we wcześniejszym zdaniu, a nie odnośnie starego dobrego wu wei. Może się niejasno wyraziłam. Kichy zdecydowanie należy unikać... ;)

      Usuń