niedziela, 28 września 2014

Miłość na zamówienie









Rzecz działa się ponad dziesięć lat temu. Moja znajoma była od długiego czasu w depresji z powodu samotnego macierzyństwa i problemów finansowych. Imała się tylko dorywczych prac i żyła z jedenastoletnim synkiem naprawdę skromnie. Miała co prawda własne malutkie mieszkanko po babci ale utrzymanie go nastręczało trudności. Z ojcem dziecka rozstała się dawno w burzliwych okolicznościach a on z racji nałogu nie łożył na utrzymanie.
Starałam się ją wspierać jak tylko mogłam, dzwoniła o każdej porze dnia i nocy ale tu potrzebne było sensowne rozwiązanie. Mężczyźni których spotkała w międzyczasie byli nieodpowiedzialni albo żonaci. Sylwia była zrezygnowana, prawie całe dnie spędzała w domu izolując się od ludzi. Nie wierzyła już w nic chociaż gorąco namawiałam ją do zmiany postawy gdyż na jej frustracji cierpiało też dziecko. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam wykonać dla niej Rytuał Miłości, taki ogólny, nie nakierowany na konkretna osobę. Szczerze mówiąc  nie bardzo wierzyłam czy przyniesie rezultat gdyż sama zainteresowana mimo wielkiej chęci wejścia w związek nie wykazywała krzty wiary i współpracy. Był ciepły lipiec, zaprosiłam ją na sobotni wieczór celem wyjścia do klubu, chciałam żeby się rozerwała. Niechętnie ale zgodziła się.W sobotę stwierdziła że nie idzie bo ma zaplanowane porządki, to była u niej obsesja do granic absurdu.Sprzątanie czystego mieszkania jest jednym z objawów wewnętrznych problemów. Przyjechałam i prawie siłą wyciągnęłam ja do miasta. Zapytała "myślisz że poznamy kogoś ??" odpowiedziałam "Ty, na pewno". Wieczór upływał miło, udałyśmy się do klubu z głośną muzyką, nie przepadam za takimi miejscami ale miałam misję specjalną do spełnienia. Sylwia wyluzowana pląsała w rytm, wszystkie emocje puściły. Grubo po północy wpadł na nas przystojny Francuz świetnie mówiący po angielsku. Od razu podstępnie popchnęłam go na Sylwię a on w ramach przeprosin zaproponował drinka. Ona nie grzeszyła znajomością języka ani intelektem, jest  przeciętnej urody. Wywiązałam się też z roli tłumacza i umówiłam ich na następny wieczór. Podsumowując, są razem do dziś, Jean okazał się bogatym biznesmenem. Mają siedmioletnią córkę a jej syn przybranego, dobrego ojca. Podróżują po świecie, Sylwia stroi się w markowe ciuszki i odwiedza salony piękności.To on nauczył się polskiego bo ona nie jest poliglotką ;)..... Przypadek ?- może. Grunt że szczęśliwe zakończenie.

















7 komentarzy:

  1. Fajnie, podoba mi sie ta historia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,fajna historia i w 100% prawdziwa zresztą tak jak poprzednie. Lubię happy endy :)

      Usuń
  2. jak w bajce:) hehhhh.... szczęście innym pisane...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Miriam ! Jak dobrze Cię tu znaleźć i czytać :-) pozdrowienia od całej grupy :-)) Waldek Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię gościć Waldku :) również przesyłam serdeczne pozdrowienia.

      Usuń